Saturday, November 20, 2010

Coś, co nigdy nie dawało mi spokoju

Odkąd literatura polska wpadła w łapska pana prezesa AB (..CDE itd), gdy wylała Odra, a oblicza poezji rozciągnęły się na oblicza-nie-poezji (z odsetkami), przyszedł czas na to, by się wyłamać.


Na rozgrzewkę obraz smętny, jak cała poezja wrocławska, utwór godny uwagi pana prezesa, z cyklu Ze stolika jurorów polskich konkursów poetyckich, kategoria- wiersze nagrodzone:

http://images46.fotosik.pl/381/674f6162781b8259gen.jpg


Abstrahując od powyższego piękna, które bez wątpienia zainteresuje niejednego znawcę, przytaczam fragmencik przemyśleń (o statystycznym wielkim twórcy z wiadomych rejonów):

             Istnieją autorzy, którzy rozśmieszają mnie swoimi pomysłami na literaturę (...) Jeden z takich literatów, po ukończeniu swego dzieła, zaczął upodabniać się do mydelniczki. Ubóstwiając różnorodność aromatyczną i lepką konsystencję tej substancji, dość szybko stał się atrakcją żeńskiej części centrum SPA (szczupły mężczyzna przyodziany w jedwabny garnitur z mydła w płynie lub w sweterek z piany), został również sędzią w zapasach w mydle, zaś scenariusze jego oper mydlanych uczyniły go niezwykle cenionym twórcą w całym dolnośląskim kręgu pijących.. przepraszam, piszących.
A chciałoby się powiedzieć, że nasz literat osiągnął swój cel bez mydła.
..
Ubój bydła

1 comment: